Komentarze: 0
Składam ręce do modlitwy,bo się skończył czas gonitwy.Modlić się nie można w biegu,więc przystanek robię tam,na brzegu.Z kim rozmawiać mam?gdy z Bogiem,to już czuję wielką trwogę,bo to dobro nieskończenie,a ja jedno mam życzenie,by modlitwę z nim odprawić i się w miarę dobrze sprawić.Wokół pełno jest chrześcijan, czy się od modlitwy wstrzymam?Tyle grzechów mam w zapasie,czy któremuś oprę ja się?Bóg ma dla mnie czasu dość, powinienem dać mu w kość?Boże,czy w tym zgniłym świecie dla mnie miejsce jest tu przecież?Wiele razy grzech czyniłem,błąd zrobiłem,pobłądziłem.I dudniły piersi moje na pokorę i w nieszporę.Przebaczałeś wiele razy,a ja cóż,błądziłem tyle razy.Skąd ja mam tych grzechów tyle?Zginę pewnie w marnym pyle.Apelujesz do nas z góry i czasami robisz bury.Często budzę się spocony,beznadziejnie przestraszony.Obiecuję:DOSYC JUZ,ale jutro grzeszę,cóż.Człoeiek to jest boże dziecię,na ulicy go znajdziecie,w kinie,w pracy,w ciemnym lesie,no i nawet w pekaesie.Człowiek wiele grozy budzi,coś podpali,gmach wyburzy.Wojnę gdzieś wywoła w świecie,pijanego go znajdziecie.A ja w tym gmachu szaleńców przed Bogiem dostaję rumieńców.Ty Panie tworzysz geniuszy,tworzysz też i słabeuszy.A ja ręce mam złożone,do modlitwy wyciszone.Modlę się samotnie,skrycie,jak uczciwie przejść przez życie.Wstaje z klęczek odnowiony,i modlitwą tą skruszony.PANIE BOZE,ojcze nasz,czy mnie w swej opiece masz?